piątek, 27 marca 2015

Zwykły - szaro-kolorowy dzień

Dzisiejsza pogoda nie nastraja dobrze - wydaje się, że to dzisiaj jest Wielki Piątek - bo jak sięgnę pamięcią właśnie taka pogoda smutna jest jak w ten dzień.
Nie jednak to nie Wielki Tydzień.
W taką pogodę "trzeba szukać" i wyciągać z zakamarków a to grzankę, a to rzodkiewkę, a to parmezan, żeby nie zwariować. Potem jeszcze jajeczko takie dogotowane lekko niedogotowane - pycha i dzień niby straszny staje się znośny. Byłam w przedszkolu czytać bajkę - a właściwie opowieść o dziewczynce pół Polce- pół Islandce. Przytargałam globus wielki, ogromniasty, że sama miałam kłopot ze znalezieniem na nim Polski i Islandii ale jak to dzieci pomogły z radością i swą nieprzepartą  wolą pomagania, znajdowania, szukania już i teraz zrobiły galimatias i od razu był ciekawie. Im pogoda wcale nie przeszkadzała do słuchania, bawienia i odkrywania świata.
 Było zamieszanie ogromniaste i czasami straszne ale dzień na chwilę, oprócz tych kanapek, stał się znośny. A teraz mąż maluje pokój syna i gdy pytam czy pomóc mówi, idź usiądź, pochodź ale ja sobie dam radę. Wiadomo co to oznacza - daj mi trochę wolności i spokoju -  i świętego spokoju.
O żeby tak mieć swoją enklawę z maszyną do szycia ,  której nie trzeba ciągle chować
z półkami na materiały i różne moje duperelki - no to chyba byłby kolejny bałaganiarski pokój;-)
A tak walę się za chwilę na łóżko i pomyślę - co mi pozostało.

Synek mówi - mamo w przedszkolu są kradzieże, pytam się - jak to grasują złodzieje. A on na to nie kradzieżem jest mój kolega zabrał mi kredkę, którą właśnie chciałem malować!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz