Mówię do siostry - jedziemy do Moszny. Ona wpatruje się i mówi chyba do Moszyny, nie odpowiadam sama jestem zaskoczona tą nazwą ale Moszna to miejscowość w której jest piękny zamek - neogotycki- cudo. Pogoda piękna, wyprawa udana. Siedzimy w przyzamkowym parku,jemy pomidorówkę z własnoręcznie robionym makaronem z porcelanowych miseczek i normalnymi domowymi łyżkami. Zupę przywieźliśmy ze sobą w termosie. Słońce świeci na nas i na pomidorówkę, nikt nie zagląda nam w miski bo siedzimy na łące zamkowej jakieś 200 m od głównej drogi, na ławce pod ogromnym chyba 200 letnim dębem a ptaki śpiewają co niemiara
Jest bosko, cudownie, wspaniale.
Tak było 8 marca w niedzielę.
Potem poszliśmy na długi spacer po parku -- urokliwe miejsce, z poniszczonymi, wielowieloletnimi drzewostanami. Już wyobrażam sobie jak tu będzie jeszcze piękniej za 2,3 tygodnie kiedy zakwitną azalie, rododendrony. Oglądamy jeszcze cmentarz dawnych właścicieli. Ich potomkowie a jest ich bodajże cztery osoby mają teraz tyle lat co my, choć jedna najmłodsza dziedziczka ma 15 lat i na imię Helena a inna rocznik bliżej 1970 Valeska jak jej praprapra... babcia i jedna z pierwszych właścicielek.
Piękne miejsce. Ciągle żyję zachwycona tym zamkiem i jego otoczeniem. Jest te wspaniała restauracja gdzie można zjeść doskonały posiłek i jeszcze lepszy deser z przepysznym cappuccino polecam. Foto relacja poniżej zdjęcia ucięły się why hou knows..., a gdzie polana z nasza ławka od pomidorówki + zniknęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz