poniedziałek, 29 lutego 2016

prezent od kalendarza

dziś 29 luty - dzień który zdarza się raz na 4 lata. Miły prezent jeszcze nie zawładnięty przez żadne święto, zobowiązujące do dania kwiatka, czekoladek, wyjścia do kina itp. - ufff jaka ulga. Dziś zatem mam dzień leniwca. Kawka, książeczka, serialik i mnóstwo innych rzeczy - bo życie toczy się dalej. Otworzyłam powidła śliwkowe zrobione przez moją mamę w 2013 roku - pychota. Teraz to co wyspacerowałam w zeszłym tygodniu zapewne nadrobię ale nie przejmuję się tym za bardzo. Pogoda o której nie lubię rozmawiać stała się teraz jednym z ciekawszych tematów. zmienia się jak w kalejdoskopie - można na nią ponarzekać i nikogo nie krzywdzić. Śnieg mokry i ohydnie nieprzyjemny - z nieba pluska obrzydliwy deszcz. Pies wyciąga mnie na spacer  a po nim już tylko lepiej. Można zatem zacząć leniuchować przez godzinę. Adieu.

piątek, 26 lutego 2016

Spacer ranno-popołudnowy

Codziennie chodzimy z psinką - jak mówi o naszym psie sąsiad - na długie spacery. Po nich mam ochotę na małe co nieco a czasami nawet na duże co nieco - dziś zjadłam spory kawałek pysznej chałwy- a potem zaliczyłam prasowanie i szycie łat na spodnie syneczka. Przyszyłam  straszliwie wyglądającą łatę z zębiskami i krwistymi oczami. Aż byłam zdziwiona że syn kiedyś na wakacjach wybrał łatę a my mu na to pozwoliliśmy- nic to że łata straszna wiadomo, że zaimponuje chłopakom - bo wiadomo mają oni swoje inne strony, upodobania  niż te dziewczyńskie. Cieszę się z tych długich spacerów - zauważyłam że podczas nich nie myślę. Oj nie żeby tak cały czas - ale uwalniam umysł od nadmiaru myśli, knowań, planowania, przewidywania - i nawet nazwałabym że podczas spaceru kontempluję ( pewien kabaret mówił kątem-pluję) - co daje mi energię na resztę dnia. Piesek po półtoragodzinnym spacerze nadal chce wędrować ale przecież mam inne obowiązki i się mu nie daję - bo on stara się nade mną dominować, wymusić chodzenie do upadłego. Jestem coraz lepsza w asertywności wobec naszego kochanego pieska. Ostatnio zauważyłam że zaczyna mnie słuchać ale w jego oczach widzę zdziwienie, że to nie on rządzi.
na spacerze w te wiosenne dość jeszcze mroźne dni można zobaczyć budzące się do życia żółte forsycje, pierwiosnki,prymulki -- i wszystko to cieszy - nie ma nic wspólnego z polityką ;-) Pozdrawiam wiosennie - NO!!!

czwartek, 25 lutego 2016

Wiosna

Wiosna - cieplejszy wieje wiatr... Oj jak dobrze, że już wiosna. I choć nie kalendarzowa to słonce świeci złociście i rozpromienia świat zajeb... - ot taki niewinny rym. Ale po tak depresyjnej aurze, że aż nie chciało mi się pisać i wtulona siedziałam w koc z książkami i wykonywałam niezbędne minimum obowiązków nadchodzi nowa era --- "zmartwychwstanie" do życia. Oj musze chyba uważać bo słowo to zarezerwowane jest jedynie dla tych nieomylnych z władzy tej i tamtej. (Ależ jestem zgryźliwa. co oczywiście nie wpisuje się w temat mojego bloga jednak życie w obecnej medialnej i politycznej Polsce jest tak do bani, że czasami ta farsa potrafi przestraszyć i  gdy słucham TVP to włos się jeży, że to może nam się przytrafiać - czyli paranoja w rzeczywistym czasie).
Dosyć jednak narzekania. Drzewa szykują się do pączkowania, niektóre bazie już stroszą swoje kity. Trzeba zatem skupić się na robieniu czegokolwiek ;-)  i można  (żeby nie zwariować) oglądając Szkło kontaktowe w TVN24, żeby nieco odreagować i da się żyć. teściowa już zasadziła pory, ja zamierzam skopać kawał pola - czyli mój wielki ogromniasty ogródek i znowu będę walczyć żeby coś urosło. Zapewne powinnam już posadzić czosnek - ale jakoś tak zleciało, że nie dałam rady. Postaram się to zrobić jeszcze dziś -- i już będę miała sukces. Całe szczęście czosnek zawsze wyrasta --- oj muszę odpukać -- na dobry omen.
 W tym roku zamierzam zasadzić Hortense - ponoć lubia rosnąc  gdy się z nimi nic nie robi - uf to będzie ulga - mieć kwiatka przy którym nie będę musiała niczego poprawiać - co zazwyczaj wychodzi że psuję ;-) -   jaka ulga.