wtorek, 13 stycznia 2015

Świnia i inne cudeńka

Uwielbiam szklane bombki. Co roku staramy się kupić kilka i tak powstaje nasza kolekcja osobliwości. W tym roku do naszych cudeniek  m.in. świnki, której nikt nie chciał kupić, dyni - drakuli - istnego paskudztwa, pociągu, żołnierzyka, bałwanków, grzybków, aniołków, serduszek i innych tam takich ładnych; dołączyły koszulka i trampek piłkarza Śląska - wybrane przez synka na Jarmarku. I ponadto dołączyły trupia czaszka z cekinowymi oczodołami, telefon komórkowy i bałwanek - kolejny ale takiego nie mieliśmy. Choinkę mamy z dawnych czasów tj. taką z lat 80, która ma cieniutkie, mizerne gałązki. Próbowałam ją reanimować łańcuchami lecz okazało się, że jest ich trochę za mało. Mamy za to światełek w nadmiarze o zmieniających się kombinacjach świecenia; błysk jest, znika, pomału się pojawia, a żeby było weselej jest też opcja turbo, mruganie, że  człowiek zaczyna czuć się jak po grzybkach. Bombki trochę zasłoniłam tzw. włosiem anielskim - chciałam ukryć te chude gałązki ale niestety przykryłam też bombki. Siedzę w fotelu - błogość. Uwielbiam ten czas choć na dworze zimy nie widać, ale za to  nasza choinka pozwala nam trwać w świątecznym humorze.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz