Uwielbiam wyprawy. Ta niedziela była wspaniała. Powędrowaliśmy inną, nieznaną drogą w góry na Śnieżnik. Poprzednio we mgle zatrzymaliśmy się w schronisku i nie dotarliśmy na szczyt. Tym razem dotarliśmy na samą górę. Towarzystwo poszło wcześniej a my nieświadomi, że są przed nami szliśmy niemalże żółwim tempem. Kiedy oni schodzili my nadal wchodziliśmy. Pogoda była rewelacyjna i widoki niebywałe. Krzaki zielonych jagód stały się bordowo, żółto, brązowe - co wyglądało rewelacyjnie przy kamieniach pokrytych mchem mieniącym się na seledynowo.
Zrobiliśmy ok. 14 km i nawet nie wiem kiedy. Choć przyznaję, dziś czuję się jakbym ktoś przejechał po mnie walcem. Przed oczami nadal mam widoki błękitnego nieba, różnych kolorów liści a gdy już wracaliśmy mgłami, które chciały spowić nie tylko góry ale też chmury. Wróciliśmy późnym wieczorem z satysfakcją dobrze spędzonego, pięknego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz