I teraz wygląda, że mogę się przechwalać, że zrobiłam coś dla siebie, dla mojej wrażliwości.
I cieszyć się, że mogę żyć w tych czasach, będąc kobietą wrażliwą, emocjonalną, nie jestem leczona psychiatrycznie. Gdybym żyła w czasach Marie Curie Skłodowskiej zapewne mogłabym uznana być za dziwoląga, histeryczkę -no chyba że byłabym arystokratką i cierpiałabym na tzw. globus i ciągłe migreny - to miałabym szansę na zrozumienie a może nawet na podziw. Wiadomo jak ktoś płacze to od razu jest histerykiem choć kobiecie to ewentualnie jeszcze jakoś ujdzie no ale facet to już przechlapane. A tak to jestem "motylem, który uciekł od Pana Boga" jak mówiono w sztuce i mogę marzyć, płakać, weselić się i smucić - przynajmniej we własnych czterech ścianach.
Przychodzi mi podsumowanie dzisiejszych teatralnych uniesień: Czasy się zmieniły, tylko ludzie nadal tacy sami ;-). Sztukę oczywiście polecam dla tych którzy lubią teatr poruszający. Teraz jeszcze bardziej doceniam, że jestem taka a nie inna -kobieca kobieta, choć nie perfekcyjna, idealna ale żywa. Smutek, radość, zmiana nastrojów, pewność, wredność, łaskawość, wyrozumiałość i wiele wiele wiele innych cech z którymi w tych czasach facetowi zdecydowanie gorzej.
Wakacyjna wieża z okolic Kochankowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz