wtorek, 24 lutego 2015

PRL w czystym wydaniu

Chcemy zrobić remont. Odsunęliśmy meble a właściwie pozbyliśmy się ich. A na ścianie dziwne, szare plamiska. Niepokojąco wyglądające. Trochę na grzyba albo inne świństwo.
Mąż każe wezwać pana administratora ze spółdzielni. Wzywam.
Przychodzi administrator patrzy i mówi, co tu stało - szafka odpowiadam  zgodnie z prawdą.
O nie, nie mogła stać tu szafka  tzn. nie może stać tu szafka a przynajmniej musi być odsunięta od ściany jakieś 8 cm.
Jestem zdziwiona ale nie chcę doprowadzać do konfrontacji (konfrontację miałam wcześniej w rodzinnym gronie i miałam jej w nadmiarze).
Ponadto  pan proponuje, żeby nie zawracać sobie głowy żebyśmy kupili specjalną farbę na plamy pomalowali i czekali co dalej.
Jak plamiska znowu wyjdą  to coś zrobią, - mówi pan administrator.
Jak nie wyjdą, to nie wyjdą i nic nie trzeba będzie robić.
 Dziękuję panu za wizytę i uprzedzam, że przekażę mężowi jego zalecenia.
Mąż wysłuchał i mówi - wiesz to jak z filmu Barei - czysty PRL.
Ściana przemarza, ewidentnie jest niedocieplona.
Wiem kochanie - mówię ale miałam ciężki dzień i nie chciałam z panem dyskutować.
Zatem teraz Twoja kolej. Maż wyciągnął małe czerwone cudeńko, na tasiemeczce, piękny męski gadżecik.  Mierzy ono temperaturę. Pomierzył temperaturę na ścianie co dziesięć centymetrów. Zrobił wykres - majstersztyk. Wysłał maila do spółdzielni - do prezesa!
Przychodzi pan administrator. Czuję, że to on dobija się do drzwi. Po cichaczu, zaglądam przez okno. Tak faktycznie to on. Chyba mnie nie dostrzegł. Przeczekuję w łazience aż przestanie dzwonić licząc że sobie poszedł. Poszedł - uff.
Mąż dostaje maila, z wyznaczoną konkretną godziną na wizytę administratora i inspektora budowy.
Przychodzą - dyskutują, przekonują. A mąż nie daje za wygraną odsyła ich na zewnątrz, do piwnicy - do garażu. Po kilku dniach dostajemy odpowiedź. Jak tylko przyjdą  odpowiednie warunki pogodowe docieplą ścianę. VICTORIA - mała Victora. ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz