czwartek, 26 lutego 2015

Biblia w śmietniku

Wczoraj wybrałam się na spotkanie ALPHA - spotkanie dla szukających wiary - organizowane przy kościele parafialnym. Poszłam dla towarzystwa i z ciekawości. Zaprosiłam mnie koleżanka. Nie mogę mówić (kaszel, kaszel) zatem miałam plakietkę zrobioną własnoręcznie - NIE MÓWIĘ. Kilka spojrzeń popatrzyło na plakietkę i zamarło;-) A ja do tej koleżanki kilka słów i kaszel. No i co było zrobić - ściągnęłam tą plakietkę.
Spotkanie przypomniało mi czas, kiedy pracowałam w hotelu u Chindusów w Londynie. Był to spory hotel, nieco zaniedbany ale miał  kilka pięter i chyba jakieś 80 pokoi. Zazwyczaj miałam do posprzątania ok 13-15. Na stoliku w pokojach, które sprzątałam,  leżała księga pięknie oprawiona, ze złotymi literami na okładce. Byłam trochę zdziwiona, że w każdym pokoju jest ta księga ale myślałam, że to goście hotelowi przez przypadek zostawili ją. Zdarzyło mi się wyrzucić ją do śmieci i zanieść do tzw. kantorka, gdzie przechowywane były niepotrzebne i zostawione  rzeczy przez gości hotelu.
Po jakimś czasie nasza housekeeper zorientowała się przy inspekcji pokoi, że na nocnych stolikach księgi zniknęły.  Nota bene była to muzeumanka chodząca w burce. Wytłumaczyła mi, że to Holy Bible  i że goście nieraz lubą sobie ją poczytać przed snem. I żebym zapasowe wersje przynisła z magazynku. Zaskakujące - prawda. A ja wtedy katoliczka pełną gębą, mająca za sobą piesze pielgrzymi, odwiedziny w kościele na Ealing Broadway i słuchająca gorliwie mszy po angielsku bez większego zrozumienia  unicestwiałam tą święta księgę jak jakiś antychryst. Swoją drogą mogłam zabrać jedną z nich do Polski ( co zapewne nie byłoby grzechem, bo w dobrej wierze)
i mogłabym uczyć się teraz angielskiego też przed snem. Odnośnie spotkania - ciekawe ale nie powalające. Wszystkie chwyty marketingowe  wykorzystano - niemalże wszyscy  byli zachwyceni i uśmiechy mieli przyklejone do twarzy. Oczywiście proboszcz chciał wieść prym - i jak powiedział przywitał nas bez planowanego przemówienia, które trwało ok. 10 min. Nie zrażam się i  spróbuję dotrzeć na kolejne spotkanie. Aaaa, spacerując z dworca w Wałbrzychu Miasto na Biały Kamień natknęłam się przy cmentarzu na punkt sprzedaży nagrobków - a w nim niespodzianka - Krowa, chyba producent nagrobków jest jak Teve Mleczarz, a może sprzedaż tych nagrobków to jak kraina mlekiem płynąca. Ale widać działa prawda - już są w necie;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz