czwartek, 9 kwietnia 2015

Płotek z patyków

Ścięte jabłonie czyli ich gałęzie układam w płotek. Wygląda na dość wiotki ale co tam ryzyk-fizyk. Może trochę powiążę sznurkiem. I jakoś przetrwa  od wiosny do kolejnej wiosny.
Wczoraj byłam na przedstawieniu dzieci z przedszkola o wiośnie.
Przedstawienie dzieci fenomenalne. Dzieci świetnie śpiewały i mówiły wierszyki, był bociek, żaba, wiewiórka, myszka, miś, wiosna i zima. Nie było żyrafy, słonia, hipopotama, spidermana, ninja itp.
i całe szczęście - bo w końcu tylko u nas jest taka piękna wiosna.
Jak zwykle obsadę układała pani przedszkolanka i dzieci dostały role, w których to pani je widziała. Szkoda dzieci tak lubią same wybierać postacie decydować o swoim świecie, mają tak świetną intuicję, że zapewne wybrałyby role które im najbardziej odpowiadają i nie byłoby zwady.

Strasznie się zezłościłam podczas tych występów. Jednej chłopiec, który jest taki wspaniały, emocjonalny jak dla mnie uduchowiony bardzo przeżywał swój występ. Płakał tak strasznie, ale stał dzielnie na scenie a mnie serce się kroiło. Pognałam z ostatniego rzędu do przodu i dawałam mu znaki żeby przyszedł do mnie. Myślałam że nie ma jego rodziców ale jego mama zjawiła się po chwili i stała obok niego a on całe (niemalże) przedstawienie przepłakał. Oj ... Tak mi smutno.
A żeby tego wczoraj smutku było mało dziś odkryłam że żonkile  jakiś skandal - jak mówi synek powyrywał z naszej działki - dla pocieszenia zostawił 5 szt. a wyrwal jakieś 30.
Może choć zerwane posłużą mu dobrze, może wyzna komuś miłość.
 Oby.
I tak to  małe przyjemności codzienności, płacz  kochanego maluszka i  ukradzione żonkile. Ale to może miało być po coś...

 Wyrosły u siostry - okazałe !!!

 Wiosenny wystrój - świeci.

 Wisennie i Geslerowo!

 Zakwitły i dały komuś miłość.

 Za oknem - nawet gdy jest pochmurnie  ciągle u nas wiosna w sercach i na parapecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz