wtorek, 14 kwietnia 2015

Krzyk do ucha...

Siedzę i czekam w przedszkolu. Syn chce się jeszcze pobawić a że ja lubię jak jest szczęśliwy to siedzę i czekam. Myślę, główkuję  i kombinuję. Coś sobie przypominam o czymś marzę i czas płynie niezauważenie ale jest dobrze. Nogi trochę ścierpły, siedzę w szatni na małej dziecięcej ławeczce. Nagle wpada pani mama jednego chłopca i z nią ten chłopiec. Chłopiec żywe złoto jednak widać że mama tego chyba nie dostrzega. Mama wydaje rozkazy jak żołnierzowi. Chłopiec jest tylko chłopcem, małym wesołym szkrabem i nie chce się spieszyć, robi wszystko po swojemu. Wbiega kolejny chłopiec, kolega tego złotego szkraba,  podbiega do tej mamy  kolegi chłopca i ponieważ ona kuca ubierając buty swojemu synkowi, koleżka krzyczy jej do ucha - aaaaaa - a ona ma strasznie, straszliwą minę, złą i wściekłą ale odwraca się i widzi mój uśmiech i mój kciuk wyciągnięty do góry, z pochwałą zachowania tego chłopczyka co krzyczał. Mina mamy wygląda dość niepokojąco, może ten krzyk ją obudzi!!!  Mama karcąca chciałaby chyba od razu skarcić nie tylko swego synka ale zapewne jego koleżkę. ale się nie da. Siedzę  obok i tak przy  obcych nie da się - prawda. A po chwili wchodzi mama chłopczyka krzyczącego, od której bije radość, spokój, cierpliwość - no i już wiadomo o co chodzi. O co chodzi? Wymieniamy się uśmiechami, nasze radosne oczy spotykają się tylko na ułamek sekundy i jest dobrze, błogo -  dwie na jednego, to banda łysego ale jak zbierze się trzech na jedną no to gang dobroci na jednego zagubionego;-)

 Kudłate, nieco wymorusane serducho pod krzakiem na jednym z blokowisk. Prawda, że piękne? Jadę na rowerze z biblioteki, trochę  smutno, oddałam książkę, która bardzo polubiłam a tu na drodze stanęło ono, czerwone, pobrudzone i skudłacone. Ciekawe, inne, radosne. A ja cyk - fotka i już jest moje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz