Dziś wieje straszny wiatr. Gdyby nie fakt, że nie jesteśmy w Tatrach zapewne możnaby go porównać do halnego. Mam jednak nadzieję, że jest to wiatr zmian. W zeszłym tygodniu pojechałam w sprawie pracy i wygląda na to, że tylko kilka papierków i kilka miesięcy pracy i wrócę do formy. Byliśmy w Starym Sączu - pierwszy raz w Beskidzie. Podróż znieśliśmy dobrze i w nagrodę trafiliśmy na piękną pogodę. Pospacerowaliśmy, porobiliśmy kilka fotek. W tak słoneczny dzień niebo było niebiańskie ;-). Powrót w gorszych warunkach jednak dotarliśmy z nowymi nadziejami. Radość trwała kilka dni - trochę za krótko. Po dwóch dniach dowiedziałam, się że nasza fantastyczna pani - wychowawczyni naszego syna odchodzi. Odchodzi z powodów osobistych - choć one osobiste nie są. Po dwóch miesiącach pracy czyli nawet nie po okresie próbnym, po powrocie z chorobowego dostała propozycję niedoodrzucenia - zostawia klasę bo się nie nadaje. Choć jest terapeutką okazuje się że kilku rodzicom oraz nauczycielowi nadzorującemu nie podoba się, że stosuje własne metody, że ma kontakt z rodzicami, że dzieci ją kochają. Przyszła nowa pani, która miała sukcesy a która wylądowała w świetlicy i teraz zajmie się naszymi dziećmi bo nasza pani sobie nie radzi a pani z sukcesami ze świetlicy świetnie sobie poradzi. Absurd i degrengolada w całej rozciągłości. Jako trójka klasowa poszliśmy do dyrekcji i okazało się, że dwie panie zjawiły się niezapowiedziane z naszej klasy bo też chciały wiedzieć. No i byłoby dobrze gdyby nie fakt, że te panie były zadowolone że pani odchodzi bo ich dzieci miesiąc temu były niezauważone i był hałas a teraz już będzie cacy. Jak się okazuje nie ma mowy o współpracy, szacunku i budowaniu wspólnot zarówno w śród rodziców jak i z dyrekcją oraz nauczycielami. Nowa pani wsadzi dzieci w ramy, jest słodka, miła i zarządziła robienie sałatki owocowej. Pokazuje kartkę cisza i dzieci mają się szturchać, żeby nie dostać minusa bo trzeba być cicho. Strasznie przykrymi mi, że młoda, zdolna osoba musi odejść i nie ma do niej zastrzeżen oprócz tego, że jest za dobra ale w klasie panuje hałas zatem cisza w klasie jest najważniejsza. Przypomina mi to moją sytuację sprzed kilku lat ale nie chcę do niej wracać - bo ciągle powoduje ból brzucha a przecież wydaje mi się że już sobie poradziłam z mobbingiem zastosowanym na mnie choć próbowano mi wmówić, że to ja jestem ta be i na niczym się nie znam. Odchorowałam już swoje i teraz czas na zmiany - na powrót do pracy i stawianie kolejnych kroków i budowanie zaufania do ludzi.
W tym tygodniu był Dzień Niepodległości - wywiesiłam za oknem flagę i wiatr przewiał ją, że napis POLSKA jest czytany AKSLOP i takie mam odczucie, że ciągle w naszej kochanej Polsce wszystko jakoś od tylu. Ciągle jednak wierzę, że nowe będzie lepsze i że warto stawiać nowe kroczki i poznawać nowych ludzi - nie koniecznie Polaków, tego samego wyznania, koloru skóry, narodowości. Wierzę w ludzi choć nie we wszystkich i nie we wszystko co mówią ;-)
A dziś - I choć wieje i hula spacerujemy i gwiżdżemy spotykamy dziewczynę, która widząc pieskę i mnie zadowolonych i uśmiechniętych i gdy wiatr nas mało nie porwie, mówi "radości nie da się powstrzymać" i myślę sobie na najbliższy czas tego się będę trzymać.
Widok na Małopolskę - i nie taka mała Polska. Ludzie zadowoleni, społecznie dobrze rozwinięci, serdeczni i życzliwi choć w większości zagłosowali za zmianą;-) Wierzę, że ten wiatr z Małopolski przywieje do nas.
Polskie baranki - następnym razem spróbujemy jagnięciny - oj nie będziemy wega.
Bukowe wzgórza. jeszcze do niedawna były czerwone teraz zrobiły się burgundowe.
Widok z zamku koło Rytra. Polska - to brzmi dumnie choć czasami można w to wątpić.
A to drodze do Małopolski - zjawiskowe niebo.
Gdzieś w drodze do Nowego i Starego Targu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz