piątek, 26 lutego 2016

Spacer ranno-popołudnowy

Codziennie chodzimy z psinką - jak mówi o naszym psie sąsiad - na długie spacery. Po nich mam ochotę na małe co nieco a czasami nawet na duże co nieco - dziś zjadłam spory kawałek pysznej chałwy- a potem zaliczyłam prasowanie i szycie łat na spodnie syneczka. Przyszyłam  straszliwie wyglądającą łatę z zębiskami i krwistymi oczami. Aż byłam zdziwiona że syn kiedyś na wakacjach wybrał łatę a my mu na to pozwoliliśmy- nic to że łata straszna wiadomo, że zaimponuje chłopakom - bo wiadomo mają oni swoje inne strony, upodobania  niż te dziewczyńskie. Cieszę się z tych długich spacerów - zauważyłam że podczas nich nie myślę. Oj nie żeby tak cały czas - ale uwalniam umysł od nadmiaru myśli, knowań, planowania, przewidywania - i nawet nazwałabym że podczas spaceru kontempluję ( pewien kabaret mówił kątem-pluję) - co daje mi energię na resztę dnia. Piesek po półtoragodzinnym spacerze nadal chce wędrować ale przecież mam inne obowiązki i się mu nie daję - bo on stara się nade mną dominować, wymusić chodzenie do upadłego. Jestem coraz lepsza w asertywności wobec naszego kochanego pieska. Ostatnio zauważyłam że zaczyna mnie słuchać ale w jego oczach widzę zdziwienie, że to nie on rządzi.
na spacerze w te wiosenne dość jeszcze mroźne dni można zobaczyć budzące się do życia żółte forsycje, pierwiosnki,prymulki -- i wszystko to cieszy - nie ma nic wspólnego z polityką ;-) Pozdrawiam wiosennie - NO!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz